"Faceci w czerni"- jak lekarz pierwszego kontaktu
Są obecni na ulicach miasta 24 godziny na dobę. To policjanci, którzy są pierwsi na interwencji - udzielają pomocy, rozdzielają zwaśnionych, ustalają sprawców, zatrzymują agresorów. Ich rolą jest jak najszybsze dotarcie na miejsce zgłoszenia i chłodna ocena zdarzenia. Zdolność szybkiej analizy i interpretacji informacji musi wziąć górę nad stresem, który towarzyszy każdemu na miejscu interwencji. Dlatego nie każdy może pełnić tę służbę. Choć w swoich mundurach bliżej im do „facetów w czerni”, to pełnią rolę lekarza pierwszego kontaktu.
Policjanci z patrolówki stanowią najliczniejszą komórkę organizacyjną w strukturach Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego braniewskiej jednostki Policji. W jej skład wchodzą przeszkoleni funkcjonariusze, mężczyźni i kobiety. Pracują 24 godziny na dobę, zarówna wtedy kiedy idziemy do pracy i kładziemy się spać. Czuwają nad naszym bezpieczeństwem niezależnie od pory roku, pogody i dnia.
Do podstawowych zadań policjantów należy podejmowanie interwencji niosąc pomoc w sytuacjach nagłych – awanturach, bójkach, zabójstwach, kradzieżach, kolizjach. Katalog realizowanych zgłoszeń jest bardzo obszerny. Na ulicach można ich zobaczyć w granatowych lub czarnych mundurach. Pomimo młodego wieku muszą szybko adoptować się do wymogów służby i być, dla niejednokrotnie starszych od nich osób, autorytetem w podejmowanych decyzjach. Zdarza się, że gdy są wzywani do służby muszą zrezygnować z czasu wolnego. Ich praca niesie z sobą wiele wyzwań - nie tylko związanych z rozwiązywaniem trudnych ludzkich korelacji. Niejednokrotnie w podejmowanych interwencjach spotykają się z ludzką tragedią. Opanowanie i odporność na stres pozwala im na podejmowanie szybkich decyzji i reakcji, od których zależy ludzkie życie. To oni muszą szybko zdecydować, czy użyć broni, czy podjąć pościg i jakie mogą być skutki takiej decyzji. Dlatego nie wszyscy mogą znaleźć się w policyjnych szeregach. Są wybrani spośród wielu chętnych, to ludzie odpowiedzialni i świadomi zasad trudnej służby, w której służą.
Co mówią o swojej służbie?
„Rzadko, ale zdarza się, że ludzie dziękują nam za pomoc. To bardzo miło usłyszeć, że ktoś docenia naszą pracę, pomimo że większość uważa, że robimy to za co nam płacą. Jedno małe „dziękuję”, ale dla nas ma bardzo duże znaczenie.”
„Kobieta w patrolówce budzi dwojakie reakcje. Czasami wpływa na załagodzenie konfliktu, a czasami jest traktowana jako słabsze ogniwo patrolu. Tak było przy zatrzymaniu poszukiwanego mężczyzny w sklepie. Gdy koledzy go obezwładniali użyłam wobec niego gazu – nie mógł mi tego darować, spotkałam się z wściekłością i agresją.”
„Trudna i czasami niewdzięczna praca. Ale lubię ją. To najlepsza praca jaką miałem do tej pory. Doceniam wzajemne wewnętrzne relacje.”
„Mam wrażenie, że to syzyfowa praca. Wracamy po kilkanaście razy do tych samych ludzi, z tymi samymi problemami. Nic się u nich nie zmienia, pomimo prób pomocy przez kolegów z innych komórek. Brak u nich chęci zmiany na lepsze, zgłaszanie kolejnych interwencji potrafi czasami podciąć nam przysłowiowe skrzydła.”
„Interwencja, którą pamiętam? Tę z użyciem broni, gdy strzelałem do uciekającego kierowcy, który mało mnie nie rozjechał. Pamiętam obawy, że kogoś może potrącić i jak się to wszystko zakończy. I tę z 2-letnim chłopcem, który bawił się w kałuży na chodniku. Nie znaliśmy jego rodziny, a więc zabraliśmy go do jednostki – każdy z nas musiał być niańką zanim ustaliliśmy jego bliskich.”
„Nie obawiam się agresywnych mężczyzn, ale pierwszy raz poczułem obawę podczas interwencji wobec agresywnej, starszej kobiety. Pani miała nam za złe interwencję za spożywanie alkoholu, zrobiła z butelki tzw. „tulipana”, z którym ruszyła w naszym kierunku. Bałem się nie o siebie, ale o to, że podczas dynamiki interwencji mogę zrobić Jej krzywdę. Była wtedy w niezłej furii.”